Moja wina…Ta płyta czekała dość długo, aby ją zrecenzować. Powodów było kilka. Po pierwsze, chyba jakieś zimowe rozleniwienie. Siadałem kilka razy do pisania i kilkukrotnie odkładałem na później.
Drugim, chyba najważniejszym powodem, była sama muzyka tutaj zawarta. Ponieważ „A World to Embrace”, to nie jest coś, co można po prostu przesłuchać i na szybko opisać. Jeśli szukacie tu zbioru nośnych, piosenkowych hitów, to możecie się rozczarować.
Powiem szczerze, sam nie wiedziałem czego się mogę spodziewać, po albumie z taką okładką…Widać na niej kulę ziemską, w błękitnej, mglistej poświacie, zawieszoną gdzieś w bezkresie kosmosu. Okładka która mówi wszystko, a jednocześnie nie mówi nic. Bo pasuje zarówno do albumów z rockiem progresywnym, death metalem, thrash metalem, czy power metalem.. a może jeszcze innym gatunkiem muzycznym.
Obraz jest jednak na tyle frapujący i przyciągający moją uwagę, że bardzo chciałem, poznać treść muzyczną. A ta jest niezwykle intrygująca i ciekawa. Trzeba jednak poświęcić jej trochę czasu i dać się ponieść nastrojowi. Jak wspomniałem wcześniej, to nie są typowe piosenki. To raczej plamy dźwiękowych emocji i klimatów, nakładanych na siebie i przenikających się wzajemnie, z grubsza powkładanych, w ramy utworów.
Dominuje melancholia i wrażenie osamotnienia w czasoprzestrzeni. Ale jest też euforia, jest i złość. Od pierwszych, delikatnych nut ,przypominających harfę, pojedynczych muśnięć blach, szarpanych akcentów , „ A World to Embrace”, wciąga mnie, niczym czarna dziura. Te dźwięki osaczają i oplatają . Płyta otwiera się powoli, niczym portal do innego wymiaru. Pierwsze ostre riffy, mogą kojarzyć się nieco z nu metalem, a kobiecy głos, z czarnoskórą wokalistką Skunk Anansie.
To pierwsze wrażenie, dość szybko ewoluuje . A każdy kolejny utwór, to nowa, muzyczna opowieść, z zaskakującymi zwrotami akcji, zwolnieniami i przyśpieszeniami. Całości dopełniają połamane rytmy. Urzekające piękno kobiecych wokali, kontrastuje z agresywnym, męskim głosem, przechodzącym często w growl.
„ Gdzie jest moje serce
Czy ktoś je ukradł?
A może taki się urodziłem… ” (Asylum Pt.1)
Czym jest muzyka Chaostream ?
Nie umiem jednoznacznie odpowiedzieć, bo poprzez mieszanie różnych gatunków i stylów, wymyka się tradycyjnym szufladkom oraz schematom. Mamy tu więc i trochę metalu, o różnych odcieniach i ciężarze, sporo nut progresywnych. To wszystko podkreśla groove basu i perkusji. Może i słychać tu wpływy Tool.
Ale szufladki podobno wymyślają dziennikarze, żeby im było łatwiej pisać o muzyce. A ta jest dobra, lub zła, bez względu na to, jaką dostanie łatkę gatunkową. Niedawno w redakcji, rozmawialiśmy o tym, że obecnie takie klimatyczne granie, staje się znowu popularne i niebawem jak grzyby po deszczu, zaczną powstawać podobne zespoły i kolejne płyty. Zobaczymy, co czas pokaże. Póki co, cieszmy się z wizjonerskich dźwięków „A World to Embrace”.
„Przestań być ideałem,
Zacznij żyć po swojemu
Wyrzuć swój kostium
Ci idioci wciąż śmieją się w twarz,
Nie patrz im za długo w oczy
Bo sam staniesz się dziwny
Unikaj tych kłamców
I ich bezwstydnego uśmiechu..” (Falisyfy)
Kiedy pierwszy raz słuchałem tej płyty, byłem akurat gdzieś w mieście. Czasem przeprowadzam taki eksperyment. Wrzucam sobie na słuchawki, jakiś nowy album i sprawdzam, jak na mnie oddziałuje, gdzieś poza domem.
W przypadku Chaostream, znalazłem się poza rzeczywistością. Mocne wrażenie, przebywania gdzieś na pograniczu Światów. Niczym bezstronny obserwator, nie będący uczestnikiem wydarzeń, nie ingerujący w akcję. Ciekawe, bo znajdowałem się w dużej galerii handlowej, a potem na ulicy. Kiedyś spróbuję nocą w lesie.
Różnorodność aranżacyjna kompozycji, malowała kolejne, sugestywne obrazy, podparte moją wyobraźnią. Drugi odsłuch, nastąpił w pustym domu, przy skromnym świetle lampy. Ta sama płyta, te same kompozycje, a zupełnie nowe, inne wrażenia. Równie intrygujące i ciekawe, jak za pierwszym razem. Ktoś kiedyś powiedział, że muzyka może działać, jak narkotyk, wywołując stany, podobne do efektu, po zażyciu substancji psychoaktywnych.
Coraz częściej się z tą tezą zgadzam( Różnica jest taka, że muzyka nikomu nie szkodzi). Na „A World to Embrace”, znajduje się dziewięć utworów, ale nie potrafiłbym pisać, o każdym z osobna. W każdym z nich dzieje się tyle, że próba szczegółowego opisywania, mogłaby okazać się karkołomna. Poza tym, jak dla mnie, album stanowi monolit, który należy słuchać w całości. Wtedy dopiero można się wczuć, w jego atmosferę.
Polecam wszystkim tym, którzy są w stanie, poświęcić mu należyty czas i uwagę. Nie jest to płyta lekka i przebojowa, wymaga od słuchacza skupienia i minimum chęci poznawczych. Powtórzę swój własny slogan, iż cieszy mnie, że w Polsce oprócz pewnych nurtów, popularyzowanych przez oficjalne media, istnieje prawdziwa, ambitna muzyka.
Kuba.
Zapraszamy na stronę zespołu na facebooku: