Individual-Othis-Nihilosaur-Blind Salvation
Dnia 29 kwietnia, w Szczecińskim klubie ZOO, odbył się objęty patronatem Radia R.E.C koncert kumulujący w sobie poszczególne elementy metalowej, sonicznej agresji. Zagrały aż cztery zespoły, czego efektem była prawdziwa, metalowa rzeźnia, która zapewniła obecnym na miejscu szereg intensywnych doznań. Kolejno na scenie zaprezentowały się zespoły Individual, Othis, Nihilosaur oraz Blind Salvation. Nie można było mówić o braku różnorodności, choć wspólnym mianownikiem wszystkich grup był oczywiście konkretny, gatunkowy ciężar.
Otwarcie bramek zostało zaplanowane na godzinę 19:00, właściwy start miał nastąpić godzinę później. Na samym początku w klubie było dość pusto, ludzie zaczęli przychodzić dopiero w okolicach godziny dwudziestej. Ostateczne frekwencja nie prezentowała się najgorzej, zwłaszcza że tworzyły ją osoby szczerze zaangażowane w to, co działo się w klubie, ale do tego jeszcze wrócę. Podobnie z oferowanym merchem, który obejmował płyty oraz koszulki. Kto chciał zrobić przy okazji jakieś większe zakupy, nie powinien być zawiedziony.
Powoli zbliżał się moment startu, a na scenie instalował się thrashcore’owy Individual. Gdy zapoznawałem się z ich zeszłorocznym demem, utkwiło mi w głowie ich mocno brudne, „piwniczne” brzmienie, ale na żywo spodziewałem się jednak tego, że ten brud raczej zaniknie i ustąpi miejsca dźwiękom wolnym od wszelkich produkcyjnych modulacji i zabiegów typowych dla nagrań z podziemia. Występ rozpoczął się intrem z dema, która zresztą stanowiła filar setu. Ten występ można było potraktować jako swego rodzaju rozgrzewkę – i w zasadzie właśnie tak było, gdyż publika nie potrzebowała od strony zespołu żadnej zachęty (nawet mimo raczej niewielkiej inicjatywy ze strony muzyków) i widać było, że błyskawicznie podchwyciła temat, a sam występ zwieńczony został bisem.
Drugie miejsce w kolejce przypadło koszalińskiej grupie Othis. Tu z kolei znalazło się miejsce na chwilę wytchnienia, gdyż Othis ponad brutalną agresję stawia melodyjność i chwytliwość, jednocześnie nie pozbywając się całkowicie ciężaru. Z tego względu koncert ten odznaczył się najlepiej zachowaną równowagą, więc każdy mógł znaleźć w nim coś dla siebie. Nie biła z niego nachalność skierowana w którąkolwiek ze stron, nacisk położono po prostu na rozrywkę i przyjemność z grania, co zresztą udzieliło się i widzom. Othis niby nie zaprezentował nic nad wyraz nadzwyczajnego, ale chyba właśnie w tym tkwiła jego siła. Na uwagę zasłużył również dość rozbudowany przebieg samego występu, wliczając w to popisy solowe (utkwił mi w pamięci moment, w którym frontman grupy, Kevin Ćwiek, zaczyna grać solo na gitarze trzymanej za karkiem), a także aktywne dialogi z publicznością.
Po żywym i energicznym spektaklu koszalińskich muzyków przygotowania rozpoczął Nihilosaur. Nawiasem dodam, że był to jedyny zespół, który na scenie korzystał również z klawiszy, co nie było bez znaczenia. Przeskok pomiędzy Nihilosaurem a poprzedzającym go zespołem był wręcz olbrzymi. W tym przypadku prym wiodła atmosfera – enigmatyczna i przytłaczająca. Nihilosaur gra na swoich warunkach, czasem sięgając wręcz granicy jazgotu oraz kakofonii (tu pomagają również klawisze i cały osprzęt), co z jednej strony znacząco wyróżniło ich względem reszty występujących kapel, z drugiej uczyniło koncert wyjątkowo trudnym w odbiorze. Choć, biorąc pod uwagę metryczkę zespołu zapełnioną gatunkami takimi jak noise, psychedelic, czy też sludge metal, zakładam że było to w pełni zamierzone. Przyznaję, mnie to przerosło – głównie ze względu na absurdalne ilości nałożonych na wokal efektów. Niemniej doceniam koncept, oraz zdolności budowania klimatu, samego w sobie gęstego i bardzo niepokojącego. Gościnnie z Nihilosaurem wystąpił wokalista Blind Salvation, Paweł „Mazak” Mazur, który przy okazji mógł skorzystać z kilkuminutowej rozgrzewki przed pełnym występem ze swoim zespołem.
Pierwotnie (błędnie) zakładałem, że po trzech występach klub zacznie stopniowo pustoszeć, przy uwzględnieniu godziny oraz ilości skrajnie intensywnych bodźców zaserwowanych wprost ze sceny – zwłaszcza że sam nie miałem już za bardzo siły i czułem się po prostu zwyczajnie zmęczony. Okazało się jednak, że publika ani myśli się poddać, mało tego – nie dostrzegłem wśród niej żadnych, jakichkolwiek ubytków energii. Dzięki temu muzycy Blind Salvation bezproblemowo uniknęli nieciekawej sytuacji, jaką byłoby występowanie przed garstką pojedynczych, najwytrwalszych osób. Tu już nie było żadnych udziwnień – ot, prosty, lecz niesamowicie intensywny death metal, który stanowił solidne zwieńczenie całego wydarzenia. Mimo bardzo późnej godziny ludzie wciąż bawili się przy akompaniamencie z jednej strony piekielnie szybkich, z drugiej uderzających niebanalną melodyką dźwięków. Czasem proste rozwiązania również się sprawdzają.
Całe wydarzenie stanowiło kumulację wyjątkowo intensywnych i przepełnionych brutalnymi doznaniami emocji. Na tyle dużą, że prawdopodobnie było to dla mnie już jednak trochę za wiele. Zapewne właśnie z tego względu, paradoksalnie, najbardziej spodobał mi się zespół Othis, który w porównaniu z resztą kapel prezentował się dość lekko i przyjemnie – i właśnie ten fakt doceniłem najbardziej. Jednocześnie muszę wspomnieć, że cała czwórka zapewniła wszystkim przybyłym ciężki łomot, po którym w zasadzie nie było już co zbierać. A chyba o to chodziło. W tym miejscu chciałbym podziękować występującym tego wieczoru zespołom za zaprezentowane sztuki, Klubowi ZOO za organizację wydarzenia, oraz fotografowi Piotrowi Krutulowi za odpowiednie uwiecznienie tego, co działo się na miejscu. A działo się bardzo dużo.
Barlinecki Meloman
https://www.facebook.com/individual.thrashcore
https://www.facebook.com/othis.official
FACES OF DEATH
Sezon koncertowy 2022 uważamy za otwarty.
W sobotę 08 stycznia, w szczecińskim Klubie Muzycznym ZOO, odbyła się pierwsza edycja „Faces Of Death”. Radio R.E.C miało przyjemność objąć to wydarzenie patronatem medialnym. Na miejsce przyjechaliśmy chwilę przed godz. 16, choć cała impreza miała zacząć się o godz. 19, aby przed występem przeprowadzić wywiady, które wkrótce zaprezentujemy na antenie Radia R.E.C.
Planowo miały wystąpić cztery kapele, niestety w ostatniej chwili okazało się, że nie wystąpi zespół Individual, z Nowogardu, ponieważ perkusista Jarek nie mógł przyjechać ze względów zdrowotnych. Wielu fanów tego zespołu przyjechało specjalnie na ich występ, jednak nie okazywali rozczarowania, tylko jednogłośnie życzyli Jarkowi szybkiego powrotu do zdrowia i wspierali pozostałych chłopaków z zespołu.
Mimo tych niespodziewanych okoliczności nasza ekipa, mając na scenie ASHES i dwa niemieckie zespoły, chciała sprawdzić, jak to się gra za naszą zachodnią granicą. Ogólną wiedzę na ten temat posiada oczywiście każdy fan metalu, ale biorąc pod uwagę, że w Szczecinie nie za często mamy do czynienia z niemieckim grincorem na żywo, ten patronat był dla nas bardzo ważny.
Jako pierwszy na scenie pojawił się Niemiecki Jehacktet.
Zespół wystąpił w składzie dwuosobowym /nominalnie muzyków jest czworo/, zaprezentował energiczną mieszankę death metalu i grindcoru. Choć było ich tylko dwóch na scenie, niekoniecznie zaważyło to na sile uderzeniowej. Duet pokazał, że potrafi zrobić hałas, a tempo nie zwalniało nawet na chwile. Ich muzyka miała ciekawe momenty, jednak obiektywnie patrząc, całość była utrzymana w takim samym klimacie. Panowie pokazali, że korzystanie z nowinek technicznych ma swoje dobre strony. Jednak…chcielibyśmy zobaczyć kiedyś zespół Jehacktet w pełnym składzie. Ogólnie, był to bardzo dobry występ.
Następny zespół, który wyszedł na scenę to ASHES – kapela bliska sercu wielu przybyłym fanom ponieważ…. jest częścią naszej szczecińskiej muzycznej sceny, to po pierwsze, a po drugie, chłopaków po prostu nie da się nie lubić. Ich koncerty to pełne energii, żywiołowe show, o czym nie trzeba zapewniać fanów ostrego grania – oni o tym doskonale wiedzą.
Nim zespół zainstalował się na scenie, była chwila na rekonesans. W klubie było sporo ludzi, można powiedzieć że fani nie zawiedli, frekwencja dopisała. Tak jak i na poprzednim koncercie w tym lokalu, tak i teraz na sali znajdował się pokaźny kramik z muzycznymi dobrami, a tam oczywiście merch grających kapel. Zainteresowanych nie brakowało, a i czasu było sporo, bo ustawienia trwały dłużej niż zazwyczaj.
Niestety od pierwszych dźwięków coś było nie tak z nagłośnieniem. Perkusja, którą obsługuje w zespole szalony „Lonia”, razem z mocnym wokalem „Kynia” zabiła gitary i bass. Gitary, owszem były ale niestety nie mogliśmy posłuchać ich na właściwej mocy. Kapela zapewne słyszała siebie w odsłuchach, jednak my nie dostaliśmy tej szansy by usłyszeć utwory w normalnej wersji. Akustyk zdecydowanie nie zapanował nad tym co się działo.
Szkoda, tym bardziej, że w zespole jest nowa basistka Majka. Mimo tych problemów, dźwięki przetoczyły się po zebranych słuchaczach niczym walec, uderzyły z siłą i ekspresją death metalu, publiczność szalała i tak już zostało do końca tego wieczoru. Majka dołączyła do zespołu niedawno i będziemy musieli poczekać na kolejny występ, aby przekonać się, czy materiał jej nowego zespołu został całkowicie opanowany. I jeszcze jedno. Wielkość sceny, naszym skromnym zdaniem również nieco ograniczała zespół ASHES. Widać było, że brakuje przestrzeni aby poszaleć.
Zespół zagrał jedenaście utworów, w tym klasyki koncertowe. Na bis pojawiły się dwa utwory, cover „The sleeping beauty” zespołu Tiamat, oraz ulubiony utwór publiczności „Ścierwo”.
Jako ostatni zespół tego wieczoru, wystąpił NECROMORPH, który przyjechał do nas z Berlina.
Grupa powstała 1995 roku i obecnie prezentuje mieszankę death metalu, grindcore i crust punka. Ich sobotni występ…ogólnie rzecz biorąc, zagrali świetnie. Kontakt z publiką na mistrzowskim poziomie, energia jaka płynęła ze sceny udzieliła się wszystkim i cała sala bawiła się świetnie – i myślę, że nawet Ci którzy nigdy wcześniej nie słyszeli o istnieniu tej formacji, też dali się porwać ich muzyce. Dostaliśmy tutaj tą niemiecką dokładność po którą przyszliśmy. Tutaj, tak jak w przypadku ASHES, scena dla zespołu była za mała. Kipiąca energia była widoczna przy każdym utworze jaki zagrał nam zespół.
Po występie zespołu NECROMORPH w Klubie ZOO, wiemy, że powiększyło się ich grono fanów. Brawo i zapraszamy ponownie.
„Faces Of Death” edycja pierwsza jest za nami. Bardzo dziękujemy organizatorom za zaproszenie Radia R.E.C na tą imprezę. Dziękujemy wszystkim zespołom za pokazanie dobrej sztuki na scenie. Dziękujemy Klubowi ZOO za pomoc w realizacji wywiadów z zespołami w cichym i spokojnym miejscu J Dziękujemy WSZYSTKIM przybyłym fanom za atmosferę jaką stworzyli. Bez WAS by tego nie było.
W rolach głównych wystąpili:
NECROMORPH
https://www.facebook.com/necromorphband
ASHES
https://www.facebook.com/Ashesdeathmetalszczecin
JEHACKTET
https://www.facebook.com/Jehacktet/
Wielki nieobecny tego wydarzenia
INDIVIDUAL
https://www.facebook.com/individual.thrashcore
Miejsce wydarzenia: Klub Muzyczny ZOO
https://www.facebook.com/ZOOSzn/?ref=page_internal
Za pomoc przy wywiadach bardzo dziękujemy Łukaszowi /Individual/.
Ekipa Radia R.E.C na tym wydarzeniu…od lewej
Iza, Piotr, Kasia, Grzegorz
/Pan po prawej stronie do ekipy nie należy ale na fotkę się załapał….pozdrawiamy Pana serdecznie/.
Dziękujemy Foto-Manka za udostępnienie zdjęć do artykułu…
https://www.facebook.com/profile.php?id=100063655775402
…oraz naszemu radiowemu fotografowi Piotrowi.