OGIEŃ DLA STRAŻAKA
DK „Krzemień” 04.02.2023
Koncerty nie muszą być tylko i wyłącznie ogólnodostępną rozrywką, choć właśnie na niej opiera się ich główny zamysł. Koncerty mogą nieść za sobą jakąś większą, bardziej rozbudowaną i znaczącą ideę, wliczając w to także inicjatywę charytatywną. Wówczas charakter całego wydarzenia zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni, jeśli chodzi zarówno o jego przebieg, jak i o stronę organizacyjną. Takim właśnie wydarzeniem był koncert „OGIEŃ DLA STRAŻAKA”, który odbył się w sobotę, czwartego lutego, w szczecińskim Domu Kultury „Krzemień” w Szczecinie. Koncert zorganizowano w celu zebrania środków na leczenie Pawła Szulca – strażaka ze Szczecina, u którego zdiagnozowano guza mózgu. Wejściówką była symboliczna cegiełka o wartości dwudziestu złotych, a cały dochód ze sprzedaży biletów został przeznaczony na leczenie Pawła. Na scenie zaprezentowały się cztery zespoły – Sfera, Witchen, Rzeźnia 37 oraz Final Strike. Wydarzenie to było objęte patronatem medialnym Radia R.E.C – teraz nadeszła pora na przygotowanie krótkiego podsumowania tego, co działo się na miejscu.
Otwarcie bramek nastąpiło dosyć wcześnie – o godzinie 17:00, zaś same występy miały się rozpocząć godzinę później. Ze względu na charytatywny charakter imprezy, wiele rzeczy wyglądało inaczej względem standardowych, biletowanych koncertów. Zamiast klasycznego stoiska z merchem występujących kapel można było znaleźć obstawiony puszkami na darowizny sklepik ze strażackimi kalendarzami oraz gadżetami, obsługiwany przez wolontariuszy. Ponadto na przybyłych czekał darmowy poczęstunek w postaci gulaszowej z dziczyzny – serwowali go Zarząd Okręgowy Polskiego Związku Łowieckiego w Szczecinie oraz Hubert Woś, właściciel foodtrucka Dziki Łosiu. Na miejscu została także przygotowana sala dla dzieci, w której swoje pociechy mogli zostawić przybyli na wydarzenie rodzice. W przerwach między występami odbywały się z kolei licytacje przekazanych przez darczyńców fantów – a były to nie tylko płyty zespołów, które miały się tego wieczoru zaprezentować na scenie. Radio R.E.C także przekazało datki w postaci dwóch płyt oraz radiowych gadżetów, choć one akurat nie zostały wylicytowane między występami – zamiast tego trafiły na specjalnie do tego utworzoną facebookową grupę, wypełnioną wszelkiej maści aukcjami, z których dochód także idzie na leczenie Pawła – link do grupy znajduje się tutaj: https://www.facebook.com/groups/3337684893113105/?ref=share.
Cała akcja pomocy zorganizowana została na szeroką skalę, do czego przyczyniło się wiele niezależnych podmiotów – dzięki temu samo wydarzenie miało wydźwięk zdecydowanie pozytywny, a także stanowiło niejako potwierdzenie tego, że zwyczajnie warto pomagać.
Jako pierwsza wyszła na scenę Sfera. Zanim jednak to nastąpiło, główny organizator imprezy, Tomek Obst (który zresztą później miał jeszcze szansę zaprezentować się na scenie jako muzyk), zainicjował pierwsze aukcje. W ogólnym kontekście muszę przyznać, że byłem (pozytywnie) zaskoczony tym, jakie kwoty osiągały wystawione przedmioty, a i walki o wygraną bywały dość zacięte. Cóż, licytacje można było potraktować również jako solidną rozgrzewkę przed koncertami, gdyż momentami faktycznie robiło się gorąco. Po pierwszych aukcyjnych pojedynkach pałeczkę przejęła Sfera, która w międzyczasie instalowała się na scenie. Moim skromnym zdaniem przedstawienie Sfery jako zespół grający rocka alternatywnego, tak jak to miało miejsce na plakacie wydarzenia, to jednak pewne niedopowiedzenie. Owszem, typowa dla alternatywy niekomercyjna swoboda grania jak najbardziej miała tu miejsce, ale jednocześnie łatwo zauważyć wyraźny ciężar proponowanych przez zespół dźwięków. Muzycy nie należą do tych, co lubią kombinować (jedynym smaczkiem był w zasadzie tylko pogłos nakładany momentami na wokal Artura Maszadro, zabieg skądinąd bardzo udany), i przedstawili publiczności prostą mieszankę hard rocka ze wspominaną alternatywą…
…co zresztą się przyjęło, gdyż utrzymując pewną zachowawczość udało się rozgrzać przybyłych na miejsce, których sukcesywnie, choć stopniowo, robiło się coraz więcej. Występ Sfery był krótki, lecz treściwy – zabrakło mi w nim jedynie jakiegoś bliższego kontaktu z publiką, bądź też zachęcenia jej do aktywności. Niemniej była to pierwsza (i nie ostatnia) okazja, by po prostu posłuchać dobrej, energicznej muzyki. Gdy występ dobiegł końca, zespołowi przekazany został z rąk głównego organizatora bardzo symboliczny bukiet stworzony z balonów – takie „kwiatki” przygotowane były dla każdej załogi, która tego wieczoru miała wystąpić na scenie. Ruszyły także kolejne licytacje (wśród których trafiła się również i płyta Sfery, która osiągnęła zresztą całkiem sporą sumę), a do wyjścia na scenę powoli zaczął się szykować kolejny zespół.
Przyznaję, że grupa Witchen dość mocno mnie intrygowała, choć w praktyce nie wiedziałem o niej właściwie nic. Wcześniej szukałem na ich temat jakichś konkretniejszych, precyzyjnych informacji, lecz nie przyniosło to oczekiwanego skutku – zespół w praktyce dopiero rozpoczyna działalność na nieco szerszą skalę, więc na tym etapie wszystko dopiero zaczyna „kiełkować”. Kojarzyłem tylko, że grają coś w tylu rocka gotyckiego bądź metalu symfonicznego. Na miejscu okazało się, że Witchen wyróżnia się paroma kwestiami – po pierwsze, jego skład liczy sobie aż osiem osób. Po drugie, muzycy przy pomocy czarnych strojów oraz malowania twarzy wykreowali swój własny wizerunek sceniczny. Po trzecie, wśród instrumentarium pojawiają się perkusyjne „przeszkadzajki”: kotły, gong, dzwonki, czego tylko dusza zapragnie – obok perkusji, basu, dwóch gitar oraz dwóch zestawów klawiszy. Jest jeszcze oczywiście wokal, ale do wokalu odniosę się nieco później. Trzeba przyznać, że cały ten rozbudowany koncept sprawdza się całkiem dobrze – zarówno w podniosłych, stonowanych fragmentach (takich jak początek występu), jak i tych bliższych standardowej koncepcji gitarowych brzmień ozdobionych mrocznym gotykiem. W istocie ciężko jednoznacznie stwierdzić, co jest największą inspiracją Witchen, gdyż w praktyce ze wszystkiego czerpią po trochu.
Warto także wspomnieć, że w Witchen występuje dwóch strażaków, który na końcową część występu (wliczając w to także bis) przebrali się w autentyczne, strażackie kombinezony. Nawiązywało to do ogólnego charakteru wydarzenia, a także, w moim odczuciu, demonstrowało solidarność między muzykami a Pawłem, dla którego całe to wydarzenie zostało zorganizowane. Ogarnięcie ośmioosobowego składu nie jest prostym zadaniem, i widać wyraźnie że zespół robi na tym polu co może – z udanym skutkiem. Pozostaje tylko kwestia wokalistki, która mimo starań nie była w stanie ukryć wszystkich braków, dotyczących głównie odwagi oraz pewności siebie, co odbijało się trochę na samym śpiewie. Z publiką, owszem, rozmawiała, zachęcała także do aktywności, ale nie wyglądało to na coś w pełni naturalnego. Doszły do tego jeszcze pewne komplikacje związane z nagłośnieniem, które miały miejsce na początku koncertu. Mam na uwadze fakt, że zespół dopiero się dociera – i niech grają dalej, niech ćwiczą. Bo potencjał jest, i choć było trochę zgrzytów, to ich występ również uważam za udany. Frekwencja chyba to potwierdziła, bo w trakcie tego występu była ona zdecydowanie najliczniejsza. Koncert zakończyła licytacja wspólnego zdjęcia z zespołem na scenie.
Nadszedł czas na zrobienie miejsca kolejnej grupie. Thrashowo-hardcore’owa (muszę to napisać, bo nie wytrzymam: brak litery „h” w słowie „thrash” na plakacie bardzo, ale to bardzo boli) Rzeźnia 37 miała uczynić ten wieczór dużo mocniejszym i intensywniejszym. Tomek wreszcie mógł odsunąć prowadzenie wydarzenia na dalszy plan i chwycić za gitarę, nie odchodząc jednocześnie od mikrofonu. Za perkusją z kolei znów zasiadł Darek „Demon”, który wcześniej rozgrzał się bębniąc podczas koncertu Sfery. Tu rozpoczęło się już istne szaleństwo, które trwało do końca występu i ani myślało ustąpić. Szybko, agresywnie, mocarnie – tak w wielkim skrócie można opisać to, co Rzeźnicy zaprezentowani na scenie. To niesamowite, że Tomkowi nie brakło energii na przeobrażenie się w zwierza scenicznego (choć między utworami wielokrotnie wspominał, że głos mu już słabnie – nie wiem jak inni, ale ja jakoś specjalnie tego nie odczułem). Obecne w składzie trio pracowało jak maszyny, zaprogramowane tak, by dać możliwie jak najlepszy koncert.
Choć publika zaczęła się nieco przerzedzać, wydawało się, że wszystko dopiero się rozkręca i kulminacyjny moment jeszcze nie nastąpił. Rzeźnia 37 zdawała się jeszcze podnosić poprzeczkę, serwując ze sceny proste, lecz uderzające swoją siłą rażenia strzały, jeden po drugim. Pod sceną zaś nieliczne osoby wyraźnie wczuły się w klimat, próbując rozkręcić pogo na niewielką skalę. W pewnym momencie do trójki thrashowców gościnnie, na czas jednego utworu, dołączył odpowiedzialny za kotły muzyk Witchen, czego efektem było „symfoniczna odsłona Rzeźni 37”. Już mogłoby się wydawać, że było idealnie… Niestety nie było, gdyż występ ten zakończony został dość nieprzyjemnym incydentem. Obecnym pod sceną spodobało się na tyle, że oczekiwali oni bisu. Nawoływali głośniej i głośniej, jednak zespół miał wątpliwości, czy uda im się zagrać i nie powodować jednocześnie zbyt dużego opóźnienia (które i tak już miało miejsce). Na początku skład był raczej niechętny, jednak Tomek rzucił hasło, by bis także był do wylicytowania, co przyniosło oczekiwany skutek – tak jakby. Basista grupy, „Johnny”, nie chciał ustąpić i konsekwentnie zaczął zawijać swój sprzęt, nie zwracając uwagi na nasilające się prośby o ponowne podłączenie gitary. Ostatecznie bis wykonany został przez dwie trzecie składu, bez gitary basowej. Ja rozumiem, że czasówek trzeba pilnować, że był jeszcze jeden zespół czekający na swoją kolej, ale skoro już zdecydowano, że bis będzie tak czy inaczej, to można było zagrać w komplecie.
Na sam koniec, po tradycyjnych już licytacjach między występami, miało nastąpić finałowe uderzenie, czyli hardcore’owy Final Strike. Tego zespołu niestety nie było mi już dane zobaczyć, niemniej jestem przekonany, że idealnie zwieńczyli wieczór, doprowadzając muzyczne szaleństwo do apogeum. Występy Final Strike to prawdziwa jazda bez trzymanki, o czym miałem okazję przekonać się na trzeciej edycji Festiwalu „Świniobicie” (o tym, co wyczynia na scenie Final Strike, możecie przeczytać w relacji z tegoż festiwalu, znajdziecie ją pod tym linkiem: https://radio-elitacafe.pl/nasze-recenzje/s/). Cóż, dla mnie wieczór był zakończony.
Nawet mimo pewnych nieciekawych sytuacji, które miały miejsce na koncercie charytatywnym „OGIEŃ DLA STRAŻAKA”, z czystym sumieniem mogę przyznać, że całe przedsięwzięcie było udane i odniosło sukces. Organizacja przebiegła sprawnie, a zróżnicowane koncerty trzymały poziom. Pod względem muzycznym chyba każdy mógł znaleźć coś dla siebie, choć nie był to typowy festiwal wypełniony mnóstwem różnorakich artystów. Najważniejszy był jednak cel wydarzenia, czyli zbiórka dla walczącego z nowotworem Pawła. Podczas samego wydarzenia udało się zebrać ponad dziesięć i pół tysiąca złotych, czyli całkiem sporo – niemniej nie oznaczało to oczywiście zakończenia zbiórki. Licytacje w dalszym ciągu prowadzone są na wspomnianej przeze mnie na początku grupie wsparcia – dla przypomnienia raz jeszcze wklejam link do grupy: https://www.facebook.com/groups/3337684893113105/?ref=share
Teraz czas na podziękowania: w pierwszej kolejności należą się one Tomkowi z Rzeźni 37, za to, że podjął się organizacji oraz koordynacji tej niemałej przecież inicjatywy. Dalsze podziękowania kierujemy do: Domu Kultury Krzemień za udostępnienie sali; dla wszystkich którzy przyczynili się do pomocy w organizacji wydarzenia: obecnych na miejscu strażaków, wolontariuszy prowadzących sklepik oraz obsługujących szatnię, i osób, które zarządzały „strefą malucha”; dla fundatorów wszystkich przedmiotów, które trafiły na licytacje; dla zespołów Sfera, Witchen, Rzeźnia 37 oraz Final Strike, za to że zgodziły się wystąpić bez żadnego wynagrodzenia; dla Piotra Krutula za zdjęcia, które trafnie oddają charakter wydarzenia, oraz, naturalnie, dla wszystkich przybyłych na koncert i tych, którzy wsparli akcję pomocy biorąc udział w licytacjach. Radio R.E.C dziękuje także za możliwość objęcia tego wydarzenia patronatem medialnym.
Łukasz (Barliniak)
https://www.facebook.com/krzemien.art
https://www.facebook.com/SferaGryfino
https://www.facebook.com/Witchen.Szczecin
https://www.facebook.com/profile.php?id=100057853813339